czwartek, 11 czerwca 2015

Spacer po hipermarkecie

Na przegranej pozycji

Sporo już napisałem tekstów o odchudzaniu, o zdrowym komponowaniu diety, o niebezpieczeństwach związanych z popularnymi dietami odchudzającymi czy modnymi dziś teoriami żywieniowymi. Nie łudzę się. Wiem, że jestem na przegranej pozycji. Tak naprawdę niewiele osób skorzysta z tych informacji. Większość nadal będzie wolała wybrać dietę kapuścianą, kopenhaską czy jakąś inną. Niewielu jest takich, którzy zadają sobie trud stworzenia własnej skutecznej diety odchudzającej. Zdrowej diety.
To część naszej ogólnej kultury, jeśli można to tak nazwać. Media dzień pod dniu oduczają nas nie tylko krytycznego myślenia, ale też kreatywności. Wybijają nam z głowy niemal dosłownie podejmowanie jakiegokolwiek wysiłku. Zwróćcie uwagę na hasła reklamowe: „Teraz już nie musisz się wysilać”, „Po co się męczyć…”, „Masz dość ciągłego…”. Te zdania pojawiają się niemal w każdej reklamie. Niezależnie od tego czego ta reklama dotyczy. Celuje się w naszą bezwładność. Obiecuje raj bez wysiłku.
Jeśli więc pojawia się ktoś, kto promuje krytyczne myślenie, racjonalne dobieranie pokarmów zamiast gotowych minimalistycznych planów, czy może liczyć na zrozumienie? Już dawno wyrosłem z takiego przekonania. Piszę do nielicznych, którzy jeszcze nie ulegli tej magii życia bez wysiłku. Myślę, że mimo wszystko warto.
Mam też doświadczenie rozmów ze znajomymi, gdy przypadkiem rozmowa zejdzie na sprawy zdrowia, czyli głównie żywienia albo ćwiczeń, korekty wad postawy – słuchają mnie z uwagą. Zadają pytania. Chcą wiedzieć. Niestety zwykle nikt z nich nic później w swoim życiu nie zmienia. Nikt nie zaczyna lepiej się odżywiać, nikt nie zaczyna ćwiczyć. No może prawie nikt.

Dlaczego odchudzanie wydaje nam się takie trudne?

Właściwie chciałem ten artykuł zacząć od pytania „Dlaczego wydaje nam się, żeodchudzanie jest takie trudne?” Myślę, że po tym co napisałem powyżej odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Propozycje medialne, te z telewizji, reklam, artykulików o cudownych dietach, na dłuższą metę nic nie dają. Często więcej niepotrzebnej tkanki tłuszczowej i bonus w postaci chorób cywilizacyjnych. Ja przedstawiam skuteczny sposób na odchudzanie, ale wymaga on wysiłku. Wysiłek zaś jest niemodny. Nie jest trendy – jak to się teraz określa.

Nowe zjawisko socjologiczne – hipermarkety

Bynajmniej nie piszę tego, by wylewać tu swoje żale. Nie czuję się pokrzywdzony. Wiem ile dobrego w moje życie wprowadziło właściwe żywienie. Wiem, że pomogło tym nielicznym, którzy jednak zdecydowali się iść tą drogą. To mi wystarczy. Chcę Wam tylko uświadomić, jak się rzeczy mają.
Zresztą jest jeszcze jedna sprawa. Ta, którą pragnę dziś poruszyć. Niby banalna, ale mająca niebagatelny wpływ na nasze żywienie, próby odchudzania i zdrowie. To hipermarkety i supermarkety. Zajmują w naszym życie niemało miejsca. Wiele rodzin, co dla mnie jest kompletnie niezrozumiałe, wybiera się do nich na niedzielne spacery. Już nie do kościoła, nie do krewnych i przyjaciół, nie do parku, ale do hipermarketu. Specyficzne to zjawisko socjologiczne.
Nawet jeśli nie hołdujemy temu dziwnemu zwyczajowi, to i tak większość z nas odwiedza hipermarkety. Dostajemy do skrzynek pocztowych masę gazetek z promocjami i co tu dużo ukrywać wielu wydaje na te promocje sporo pieniędzy. Bez zastanowienie, czy promocja faktycznie jest opłacalna i czy dana rzecz jest potrzebna.

Jak przyjemnie i zdrowo jest w hipermarkecie

Zapraszam Was dziś na wirtualny spacer po hipermarkecie. Tylko po to, by Was przekonać, jakie tu zagrożenia na nas czekają. Skuteczne odchudzanie? Hipermarket szybko wybije je nam z głowy. Sam widzę, jak to na mnie działa. Pełno kolorowych opakowań. Pełno promocji. Może choć jeden batonik? Przecież to nic wielkiego. No tak, ale jeden batonik się nie opłaca. Promocja obejmuje 10 sztuk. Wrzucamy do koszyka 10 batoników. Skoro już kupione, to i zjeść trzeba będzie wszystkie.
Co widzimy nieopodal? Piwo. Wiemy, że od piwa rośnie brzuch. Spora porcja węglowodanów plus alkohol robi swoje. No, ale jedno piwo po pracy człowiek może czasem wypić. Hm. Promocja jest na całą zgrzewkę. No to ładujemy zgrzewkę do koszyka.
Poświęcono już sporo uwagi problemowi rozmieszczenia towarów w takich placówkach. Mówiąc w skrócie chodzi o to, by idąc po towar pierwszej potrzeby, czyli chleb, przejść obok możliwie największej ilości stoisk z kolorowymi opakowaniami. Chleb jest zawsze w odległym rogu.
Jesteśmy więźniami przyzwyczajeń. Większość moich znajomych nie rozumie czemu chleba nie jem. Niby czemu mam go jeść? Jest drogi i niezdrowy. Nadmiar białej mąki tuczy nas równie skutecznie, jak słodycze. My jednak uparcie pchamy nasz koszyk w kierunku „świeżego pieczywa”. Nikt z nas nie zastanawia się nad tym, że ten chlebek z hipermarketu to już nawet nie mąka. To znany nam skądinąd materiał budowlany – gips. Mamusia kupuje bagietkę i już za chwilę maluch w wózeczku napycha sobie buzię gipsem. Skuteczne odchudzanie? Nie! Tu się zaczyna skuteczne tuczenie. Sprytne zapychanie jelit, podstawa przyszłych nowotworów, chorób stawów i masy innych problemów. Idźmy jednak dalej. Przecież spacer po hipermarkecie jest taki przyjemny.
Do chlebka przydałyby się parówki lub inna wędlina. Naiwny jest ten, kto myśli, że znajdzie tam prawdziwe mięso. Dobrze jeśli będą to odpady rzeźnicze, zmielone kości i skóry. Naprawdę nie jest to najgorszy scenariusz. Zwykle dla zachowania norm zawartości białka dodaje się też soi. O tej największej truciźnie współczesności pisałem już tak dużo, że nie będę się powtarzał. Dbający o nas producent dorzuca jeszcze dawkę konserwantów. Trochę wody, trochę śmieci i przysmak gotowy. Papier toaletowy w parówkach to doskonałe źródło błonnika. Do koszyka.
Teraz porusza nas sumienie. Jakoś jednak o te zdrowie zadbać trzeba. Więc marsz na stoisko z warzywami. Takie ładne dojrzałe. Tak dobrze spryskane chemikaliami. Na pewno przydadzą się w naszej kuchni. Więc wrzucamy je do koszyka.

Przerażona prababcia

Mógłbym przedłużać tę opowieść i opisywać Wam podobnie sporo innych towarów. Myślę, że to niepotrzebne. Tyle na dziś nam wystarczy. Nie chcę przez to odradzać Wam zakupów w hipermarketach lub wchodzić w spór między dużymi sieciami a małymi sklepikami. Te małe osiedlowe rzadko są pod tym względem lepsze. Towar mają ten sam, tylko ceny wyższe. Nawet wolę, jeśli muszę, kupić jajka w hipermarkecie niż w małym sklepiku, bo mam większe szanse, że kupię świeże. Duża rotacja ludzi i towaru w tym wypadku przemawia na korzyść hipermarketów.
Pragnę raczej uświadomić Wam zagrożenia związane z promocjami i sztucznym towarem, który zamiast być jedzeniem jedynie je imituje. Modne ostatnio staje się powiedzenie „Nie jedz niczego, czego Twoja prababcia nie rozpoznałaby jako jedzenie”. Chyba nawet powstała książka pod takim tytułem. Czy zdajecie sobie sprawę co by się stało, gdyby Wasza prababcia utknęła w hipermarkecie? Dajmy na to, że przypadkiem ją tam zamknięto, a potem nastąpiło po sobie kilka dni wolnych od pracy. Wiem, że w hipermarkecie to mało prawdopodobne, ale mimo to zastanówmy się nad taką sytuacją. Można domniemywać, że gdyby siedziała tam zbyt długo między tymi półkami pełnymi towarów – umarłaby z głodu. To tylko my widzimy jedzenie tam, gdzie go nie ma. Nasze dzieci na śniadanie zjadają batonik zapijany coca-colą. Co będzie dalej?
Pamiętam czas, gdy nagle otwarły się granice i zarzucono nas tonami przetworzonej żywności. Myśmy pławili się w dobrobycie, jedli i tyli na potęgę. To prawda, że w PRL mało było mięsa, masła i innych towarów. Jednak mięso wtedy było mięsem, a masło masłem. Mięso, które prawie jest mięsem robi…
Chcesz się skutecznie odchudzać i być zdrowym? Moja rada jest prosta. Szukaj pokarmów jak najmniej przetworzonych. Staraj się kupować mięso zamiast wędlin, choć i ono jest dalekie od doskonałości. Jedz masło zamiast miksów. Uwierz mi też na słowo. Kiedyś dr Lutz napisał słynną książkę, która takie oburzenie wywołała w świecie medycznym, „Nie samym chlebem człowiek żyje”. Dziś mogę dodać – gipsem też nie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz