piątek, 5 czerwca 2015

Chcesz się odchudzać? Połknij tasiemca…

„Są granice…” – gdy zawodzi literacki talent

Długo zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób odnieść się do problemu, który jest tematem tego artykułu. Przyznam wprost, że po przejrzeniu doniesień traktujących o opisywanej sprawie byłem mocno zbulwersowany. Dużo rzeczy już w życiu widziałem. Poznałem wiele sposobów, którymi ludzie niszczą sobie zdrowie. Znam co najmniej kilkadziesiąt tzw. diet będących wprost zagrożeniem dla zdrowia, a czasem nawet życia. Wszystko to jednak jest niczym w porównaniu z tym, o czym teraz będzie mowa.
Zazwyczaj traktuję wszelkie zagrożenia związane z nierozsądnym odchudzaniem z pewną dozą ironii. Czasem wprost prowokuję, choć w intencji nie tyle do sporów ze zwolennikami nieracjonalnych sposobów na odchudzanie, co bardziej w celu skłonienia ich oraz wszystkich innych do krytycznego myślenia. Do wykazania minimum zdrowego rozsądku. Do większej troski o swoje zdrowie. Teraz i za kilkadziesiąt lat.
W tym wypadku zwykła, jak mi się nieskromnie wydaje, lekkość pióra (może klawiatury?) uparcie mnie zawodzi. Nie potrafię w tym miejscu kpić, czy pozwolić sobie na pewną dopuszczalną dozę złośliwości. Wszak kto będzie kpił z ofiar wojen czy głodu? Kto pozwoli sobie na ironię wobec ciężko chorych? Jak mówił pamiętnego dnia pewien znany generał „Są granice, których przekroczyć nie może nikt…”. Właśnie dotarłem do takiej granicy. Jednak wielu już ją przekroczyło…

Tabletki z tasiemcem – jawne zagrożenie zdrowia

Cóż mamy myśleć o osobie decydującej się na połknięcie larwy tasiemca? Świadomie i dobrowolnie. Tylko po to, by szybko schudnąć. Co właściwie się z nami dzieje? To już nie jest problem dietetyczny. Tu już nie chodzi o dyskusję typu, czy zdrowiej będzie funkcjonować na pokarmach zwierzęcych czy roślinnych. Rzecz nie rozbija się o to ile można jeść poszczególnych kwasów tłuszczowych, ani węglowodanów.
Nieraz wskazywałem na sprzeczność wyników badań, na zaniedbania prowadzących je naukowców, czy też błędne interpretacje autorów piszących swoje artykuły na podstawie owych badań. Możemy dyskutować, możemy się kłócić, ale w tym wypadku chyba każdy komu zostało choć trochę zdrowego rozsądku musi mi przyznać rację. Nawet wegetarianie, z którymi zazwyczaj nie udaje mi się znaleźć nawet wspólnej płaszczyzny do dyskusji. Myślę, że i oni w tym wypadku staną po mojej stronie.
To już nie jest problem dietetyczny. To sprawa dla socjologów i psychologów. Bowiem o ile promując poszczególne diety zwykle usiłuje się przekonać odbiorców nie tylko o ich skuteczności w utracie zbędnych kilogramów, ale i o dobroczynnym wpływie na zdrowie. Wprawdzie zapewnienia te są wyssane z palca w wielu wypadkach, to jednak są! Przecież twórca wprost nie napisze, że jego dieta szkodzi zdrowiu. W przypadku tabletek z tasiemcem nikt nawet nie próbuje odwoływać się do argumentacji zdrowotnej i udawać, że pragnie dobra klientów.
Oznacza to, że osoby sięgające po takie rozwiązanie świadomie niszczą swoje zdrowie. Narażają się na wielkie niebezpieczeństwo. Tu już wprost należy powiedzieć o skłonnościach samobójczych. Stąd moja sugestia, by sprawą zainteresowali się psychologowie. Być może powinna znaleźć się również w polu uwagi prokuratorów!

Nieracjonalne odchudzanie jako problem społeczny

Zacznijmy jednak od drugiego końca. Co się z nami dzieje? Czy przypadkiempresja związana z odchudzaniem nie jest wprost wynikiem manipulacji społeczeństwem? Czy już nie poszliśmy za daleko? Mam wrażenie, że granice przekroczono już dawno. Sam nie mam nic przeciwko odchudzaniu. Odpowiednio dobranej diecie, uprawianiu sportu, czy wreszcie niektórym sprawdzonym preparatom wspomagającym odchudzanie. Sam promuję taki styl życia. Pod warunkiem, że oparty jest na racjonalnym podejściu, na dbałości o ostateczny efekt zdrowotny, a nie na opcji „byle szybciej i byle jak”. Już dawno odrzuciłem bzdury na temat liczenia kalorii czy wskaźniki typu BMI. Nie wytrzymują racjonalnej krytyki i nie na tym polega zdrowe odchudzanie.
Tym razem nie o to chodzi. Problemem jest to, iż presja ta zaczęła wywoływać społeczne patologie. Pierwszym objawem było pojawienie się wiele lat temu wychudzonych modelek i wypromowanie ich na wzór kobiecej urody. O podłożu tego trendu wolę za dużo nie pisać. Komu podobało się upodabnianie kobiet do sylwetki nieletnich chłopców? To zostawiam Waszej domyślności.
Ten trend zaraził tysiące nastolatek i wywołał plagę anoreksji i bulimii. Znowu doszło do odchudzania ponad rozsądną miarę poprzez głodzenie się i systematyczne niszczenie sobie zdrowia. Trzeba zaznaczyć od razu – anoreksja jest chorobą śmiertelną! To nie żart. Co z tego, gdy w sieci ciągle pełno stron tzw. motylków, wprost promujących anoreksję. Pojawiają się głosy domagające się zakazu takich publikacji. Sprawa jest trudna bowiem niełatwo znaleźć granicę pomiędzy wolnością słowa a propagowaniem niebezpiecznych treści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz