niedziela, 26 kwietnia 2015

Dieta monoskłanikowa, jako najgorszy model żywieniowy

Spór antropologiczno-dietetyczny

Dość często zdarza mi się krytykować diety monskładnikowe. Ogólnie trzeba dość wyraźnie zaznaczyć, że większość tego co lansuje się pod nazwą diet odchudzających czy oczyszczających nie wytrzymuje racjonalnej krytyki. Nasze ciało jest dość plastyczne i jako gatunek byliśmy w stanie przystosować się do przeróżnych klimatów – wystarczy porównać Afrykę z terenami arktycznymi – i odmiennych modeli żywieniowych. To dość interesujące zjawisko, gdyż z jednej strony zapewniło nam przewagę nad innymi gatunkami, a z drugiej stało się przyczyną współczesnych sporów na temat zdrowego żywienia.
Kręgi związane z wegetarianizmem będą do upartego obstawały za tym, iż jesteśmy stworzeniami roślinożernymi. Trzeba uczciwie stwierdzić, że taki wniosek można wyciągnąć choćby na podstawie budowy naszych zębów czy paznokci. To nie są kły ani pazury drapieżnika. Jednak nasz układ pokarmowy też nie jest układem typowego roślinożercy. W tym wypadku bliżej nam do drapieżników niż do przeżuwaczy.
Sporu zapewne nie da się rozwiązać tak, by było to satysfakcjonujące dla obu stron. Dość powiedzieć, że moje liczne obserwacje wskazują na to, że tyje się szybciej na nadmiarze pokarmów roślinnych niż zwierzęcych. Wiem, że spotkam się po takim stwierdzeniu z krytyką. Być może nawet bardzo agresywną, bo i takiej już doświadczałem ze strony wegetarian. Nie jest jednak moim celem doprowadzaniu w tym miejscu do gwałtownych sporów. Być może trzeba na proces ewolucyjny spojrzeć szerzej i uznać, że wyrób broni zastępującej naturalne atrybuty drapieżnika jest częścią tych procesów?
Na dzień dzisiejszy uważam, że dla większości najzdrowszym modelem żywienia jest połączenie mięsa z warzywami i owocami. Mięso można zastępować jajkami czy nabiałem. Piszę o tym wszystkim z innego powodu. Chciałbym pokazać pewne zjawisko, które jest solą w oku każdemu, kto wyznaje taką czy inną koncepcję żywieniową. Więc i do pewnego stopnia w moim.

Kontrowersyjne przykłady modeli żywieniowych

Patrząc zupełnie obiektywnie możemy zauważyć, że przeżyć można na wszystkim co się nadaje do jedzenia. Drastyczny przykład to ludzie w obozach koncentracyjnych. Wielu z nich przeżyło mimo bardzo złego żywienia. Zapewne przeżyłoby nawet więcej, gdyby nieludzkie warunki ograniczały się tylko do tego. Dochodziło bicie, tortury i bardzo ciężka praca. Niektórych wprost zamęczano na śmierć oraz masowo mordowano.
Już samo złe odżywianie miało bardzo zły wpływ na ich zdrowie. Tego nikt nie będzie próbował negować. Zaburzenia pamięci, gruźlica, tyfus itd. Całości dopełniał permanentny stres. Pomijając wszystko, bo wiem, że poruszanie takiego tematu na blogu o odchudzaniu jest już i tak swoistym kuriozum, sporo ludzi przeżyło. Niektórzy nigdy w pełni nie wrócili do zdrowia. wniosek jednak jest taki, że przeżyć można!
Niekiedy odnoszę wrażenie, że na podobnej „diecie” znajdują się współczesne modelki. Bynajmniej nie jest to złośliwość z mojej strony. Raczej ostrzeżenie.
Teraz odwołajmy się do przykładu wegetarian. Czy można być na diecie wegetariańskiej i zachować zdrowie? I tak i nie. Zależy co dokładnie będziemy rozumieli pod pojęciem wegetarianizmu lub może raczej, jaką jego odmianę zaczniemy badać. Gdy w grę wchodzi zjadanie jajek, to istnieje szansa pozostania zdrowym. Podobnie rzecz się ma z unikaniem soi i nadmiaru zbóż, do czego jeszcze powrócę. Na tym pozostańmy, by nie zaogniać sporu.

Nie zawsze widoczny związek diety ze zdrowiem

Zmierzam do prostej konkluzji. Odżywiać się można różnie. Niekiedy bardzo dziwnie. Problemy zaczynają się wówczas, gdy próbujemy aktywnie zmieniać nasze ciało. Jego wymiary i kompozycję. Dokładnie wtedy, gdy chcemy się szybko odchudzać lub np. budować więcej mięśni. Wtedy ta aktywność, gdy nie jest poparta odpowiednią wiedzą, zamiast nam pomóc może tym bardziej zaszkodzić. Trzeba wspomnieć jeszcze o jednym. Nie wszystkie skutki złego żywienia wychodzą od razu. Wiele z nich pojawi się po latach, a my nawet nie będziemy podejrzewać związku. Prostym przykładem może tu być tak powszechna pośród kobiet w pewnym wieku osteoporoza. Mało kto wiąże ją z wieloletnimi niedoborami białka, którego większość pań je przecież tak niebezpiecznie mało. Nie mówiąc już o głodowych dietach odchudzających.

Monodiety, proste i dlatego tak niebezpieczne

Ostatecznym celem tych rozważań jest wskazanie na niebezpieczeństwa związane z monodietami. Są bardzo popularne, a swoją popularność zawdzięczają zapewne prostocie. Większość z nas lubi proste opisy. Wchodzenie w bardziej skomplikowane rozważania dość często nas odstrasza.
Weźmy taki przykład diety bananowej. Najpierw opisuje się ile to potrzebnych składników mają banany, ile witamin, ile potasu itd. Teraz wystarczy iść do sklepu, nakupić badanów i jeść tylko te banany przez dwa tygodnie, albo ile tam zaleca nieodpowiedzialny propagator tej pseudodiety.
Ktoś, kto lubi banany będzie zachwycony. Pytanie tylko, jak długo. Po pewnym czasie organizm sam zacznie się bronić. Niekiedy wprost w postaci tzw. odruchu wymiotnego na widok bananów. W ten sposób można czasem uczulić się na dany pokarm na całe życie. W dzieciństwie karmiono mnie na siłę jabłkami i gruszkami „bo to zdrowe”. Dziś jeszcze po wielu latach nie mogę nawet patrzeć na te owoce, mimo, że jadłem wówczas także inne rzeczy.
Jeszcze małe zastrzeżenie. Nie ma nic przeciw bananom jedzonym z umiarem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz